To charakterystyczny objaw uogólnionego lęku. Zamartwianie się to nie emocje, a proces myślowy dotyczący najczęściej drobiazgów (na które osoby z GAD zwracają znacznie większą uwagę, niż inni ludzie), które potencjalnie mogą stać się problemem, choć wcale nie muszą. Bardzo szybko (w głowie pacjenta) drobiazgi i potencjalne problemy prowadzą do wielkiego nieszczęścia trwale wpływającego na jego życie („Co jeśli obleję egzamin? A jak nie uda mi się go poprawić? Co zrobię jeśli wyrzucą mnie ze studiów? Nie znajdę pracy. Moje życie legnie w gruzach. Skończę jako bezdomny”).
Wielu pacjentów nie może i nie potrafi się pozbyć zamartwiania się, choć zdają sobie sprawę, jak bardzo jest to dla nich wyczerpujące i uciążliwe. Trudności z zaprzestaniem zamartwiania się wynikają z ukrytych (przede wszystkim dla pacjenta) pozytywnych przekonań dotyczących zamartwiania się:
1. Martwienie się jako pomagające w rozwiązywanie problemów („Jeśli będę przygotowany, to sobie poradzę”, „Będę gotowy, więc mnie nic nie zaskoczy”)
2. Martwienie się, może wpływać na przebieg zdarzeń („Jeśli się martwię, to mogę zapobiec nieszczęściu zanim się zdarzy”, „Im więcej się martwię, tym mniejsza szansa, że coś się wydarzy”)
3. Martwienie się jako sposób motywacji („Jeśli bym się nie martwił, to nic bym nie robił”, „Jeśli nie będę się martwił, to będę popełniał wiele błędów”)
4. Martwienie się jako pozytywna cecha osobista („Jeśli się martwię, to znaczy, że dbam/troszczę się/ zależy mi”, „Jeśli się martwię, to znaczy, że jestem troskliwą osobą”)
5. Martwienie się jako osłabienie (przygotowanie) emocjonalnej reakcji na przyszłe negatywne wydarzenia („Jeśli martwię się o najgorsze rzeczy, to jeśli się zdarzą, nie będę zaskoczony”)
6. Martwienie się jako emocjonalne/poznawcze unikanie („Martwienie się odrywa mnie od naprawdę strasznych myśli”).
Zamartwianie się przypomina kołowrotek negatywnych myśli tworzących coraz straszniejsze, czarne scenariusze, nie posiadające rozwiązania. Każde kolejne zdanie zwykle zaczyna się od „A co, jeśli..”, żadne jednak nie zaczyna się od „To wtedy…”. Paradoksalnie – nawet jeśli osoba trzecia odpowie na zamartwianie się pacjenta - „To wtedy…”, to kolejne zdanie osoby zamartwiającej się najczęściej brzmi „Tak, ale co jeśli…” i tu pada kolejny czarny pomysł. Zamartwianie się jest ogromnie czasochłonne, męczące i wyczerpujące – przede wszystkim emocjonalnie. Osoby skarżą się, że mają problem z normalnym funkcjonowaniem, nie odczuwają radości życia, a ich bliscy często są z nimi w konflikcie - zmęczeni nieustającym czarnowidztwem pacjenta. Zwykle pacjenci pierwsze swoje kroki kierują do lekarza psychiatry po leki obniżające lęk, ale jeśli chodzi o zamartwianie się to w sukurs przychodzi pacjentom przede wszystkim psychoterapia, podczas której uczą się zmieniać nie przystosowawcze nawyki myślenia.