1. Kora, jądra i migdały czyli mega-maszyneria.

Mózg ludzki zbudowany jest między innymi z 2 półkul, kory mózgowej podzielonej na 4 płaty (czołowy, ciemieniowy, skroniowy i potyliczny), pnia mózgu i móżdżku. Każda z tych części odpowiada za inne funkcje.

  • Półkula prawa odpowiada za kreatywność, intuicję, sztukę, wyobraźnię, muzykę, przestrzeń, kontroluje też lewą stronę ciała. Półkula ta zwana jest syntetyczną
  • Półkula lewa odpowiada za myślenie logiczne, analityczne, wnioskowanie, język, liczenie, kontroluje prawą stronę ciała. Półkula ta zwana jest analityczną.
  • Pień mózgu jest najstarszą częścią mózgu, „schowaną” pod korą mózgową – odpowiada za najważniejsze procesy życiowe: oddychanie, trawienie, pracę serca, regulację temperatury, koordynację odruchów wrodzonych (kichanie, mruganie, żucie, połykanie, kaszel, wymioty i in).
  • Móżdżek odpowiada za koordynację ruchów oraz za utrzymanie równowagi ciała.
  • Płat czołowy – odpowiada przede wszystkim za wyższe funkcje psychiczne – planowanie działań, hamowanie impulsów i kontrolę emocji, przestrzeganie praw i norm etycznych, podejmowanie decyzji i myślenie abstrakcyjne.
  • Płat ciemieniowy – odpowiada między innymi za analizę wrażeń płynących z ciała (odczuwanie temperatury, bólu, dotyku), rozpoznawanie ruchu, orientację w przestrzeni i in.
  • Płat skroniowy – odpowiada przede wszystkim za analizę i syntezę bodźców dźwiękowych oraz rozumienie mowy.
  • Płat potyliczny – odpowiada przede wszystkim za analizę i syntezę bodźców wzrokowych (widzenie barw i głębi, rozpoznawanie obiektów).
  • Jest jeszcze rdzeń przedłużony „rozprowadzający” nerwy do wszystkich części ciała, ale ponieważ jest on dla psychoterapii nieco mniej istotny, więc potraktujemy go po macoszemu i na tym zakończymy jego opis.
  • Z punktu widzenia psychoterapeutycznego bardzo ważne są za to jądra podstawne i ciało migdałowate.

Jądra podstawne to niewielki twór w mózgu odpowiadający za tworzenie się nawyków. Tak się bowiem złożyło, że nasz mózg to mocno leniwa bestia. Kieruje się zwykle zasadą „co zrobić, aby się nie narobić”, dlatego też tworzy nawyki. Kiedy uczymy się nowych rzeczy, pracuje kora mózgowa, ale ponieważ pochłania ona mnóstwo energii, zatem mózg dąży do tego, aby jak najwięcej czynności przekształcić w nawyki, „zwalić” je na jądra podstawne i zacząć oszczędzać energię, bo jądra pochłaniają niewiele energii pozwalając wykonywać pewne czynności „bezmyślnie” (bez aktywnego myślenia). Co zaś mają jądra podstawne do psychoterapii – o tym za chwilkę. Teraz omówimy jeszcze ostatni (lecz nie najmniej ważny) element mózgu – ciało migdałowate. To mały twór w mózgu, który odpowiada za tworzenie emocji negatywnych (lęku, strachu, gniewu, złości itp.), agresji i reakcji obronnych. Jemu również poświęcimy więcej miejsca nieco niżej.

2. Chemia mózgu czyli rola neuroprzekaźników.

Neuroprzekaźniki to związki chemiczne, których zadaniem jest przenoszenie impulsów między neuronami oraz do gruczołów i komórek mięśniowych. Dzięki temu pobudzone do pracy zostają różne części mózgu – w tym również wspomniane wyżej ciało migdałowate. A jak to wszystko działa – zobaczmy dalej.

3. Nakręcanie maszynerii czyli słowo o emocjach.

Myślimy przednią częścią mózgu. W płacie czołowym powstają marzenia, plany, zamierzenia. Nasz mózg myśli nieustannie – od urodzenia do śmierci. Część naszych myśli jest pozytywna, część obojętna, a część – negatywna. Na tych ostatnich i ich roli w naszym samopoczuciu koncentruje się psychoterapia.
Jeśli w płacie czołowym powstaje negatywna myśl, neuroprzekaźniki przekazują tę informację dalej – do ciała migdałowatego, które natychmiast generuje emocje – adekwatne do myśli, a więc negatywne. Emocje powodują, że nasz mózg ocenia daną sytuację i nadaje jej znaczenie jako np. smutnej, zagrażającej lub strasznej, a następnie podejmuje reakcję - uruchamia układ endokrynny, który natychmiast pobudza odpowiednie hormony: adrenalinę – hormon reakcji „walcz lub uciekaj” i kortyzol – odpowiedzialny za wzrost krzepliwości krwi.
Adrenalina i kortyzol wydzielane są przez korę nadnerczy w sytuacji zagrożenia i przygotowują organizm do reakcji „walcz lub uciekaj” (fight or fly). Oba powodują zauważalne dla nas zmiany fizjologiczne: mocne bicie serca, podniesienie ciśnienia i krzepliwości krwi, wzrost tętna, zawężenie uwagi i in. Mocno bijące serce tłoczy krew do dużych partii mięśniowych (ramiona, uda) umożliwiających walkę lub ucieczkę z zagrożenia, a wydzielający się kortyzol zabezpiecza organizm przed wykrwawieniem się w razie odniesienia rany w walce.
Wszystkie te zmiany są wyraźnie dla nas zauważalne i bardzo nieprzyjemne. Człowiek, który odczuwa lęk, strach i czuje/widzi u siebie objawy fizjologiczne tych emocji, zaczyna siebie baczniej obserwować, myśleć, wnioskować, oceniać czyli myśleć i…wracamy do płata czołowego. Koło się zamyka.
Jeśli przez pewien czas (ok 30 dni) w tych samych sytuacjach pojawiają się te same lub podobne myśli, na arenę wkraczają jadra podstawne, które zaczynają dany sposób myślenia traktować jako nawyk, a więc istnieje ogromne prawdopodobieństwo, że będzie już tak „zawsze”. Czyli – jeśli dziś obszczekał mnie pies – przestraszyłem się – uciekłem, a jutro w tym samym miejscu będę myślał o tej sytuacji, to odczuję lęk, nawet jeśli psa nie będzie. Po kilku, kilkunastu dniach mój mózg uzna to za nawyk i w podobnej sytuacji będę odczuwał lęk. Po jakimś czasie będę kojarzył pies=lęk i większość psów będzie powodowała mój lęk, a jeszcze później nawet myśl o spotkaniu z psem może powodować lęk itd.
Tu warto dodać, że dla naszego mózgu nie ma w zasadzie żadnej różnicy między lękiem a strachem. Biologicznie obie emocje wyglądają tak samo. Różnica jest w ich genezie – strach informuje nas o realnym zagrożeniu (tu i teraz), a lęk informuje nas o zagrożeniu potencjalnym (wymyślonym przez nas). Jednak fizjologicznie obie emocje manifestują się identycznie, z tym, że strach łatwiej „rozładować” przez walkę lub ucieczkę z zagrożenia, a lęk towarzyszy nam znacznie dłużej, gdyż generuje go nasza głowa przez ocenianie sytuacji obojętnych jako zagrażające.

4. Idzie człowiek do lekarza i dostaje leki…

Zmęczeni szalejącymi emocjami, rozedrganym organizmem idziemy do lekarza… Dostajemy leki i co dalej?
Włączenie leków wpływa przede wszystkim na odczuwanie emocji. Leki wpływają na neuroprzekaźniki, a więc – pośrednio - obniżają odczuwanie lęku, stresu, i napięcia, a także zmniejszają odczucia fizyczne (płynące z ciała) „wyprodukowane” przez emocje i hormony. Dzięki temu pacjent czuje się lepiej. Niestety leki nie powodują przerwania błędnego koła wywoływania emocji i reakcji. Mózg nadal „produkuje” negatywne myśli i ocenia różne błahe sytuacje jako zagrażające lub straszne powodując tym samym dalsze reakcje, a człowiek tylko nie odczuwa tego dzięki lekom. Oznacza to jednak, że w sytuacji, gdy organizm przyzwyczai się do leku lub gdy pacjent zmniejszy dawkę leku (lub całkiem z niego zrezygnuje) objawy powrócą i ponownie trzeba będzie włączyć lek, zwiększyć jego dawkę lub zmienić lekarstwo na inne.

5. I gdzie w tym wszystkim jest miejsce na psychoterapię?

To pytanie może się – zresztą bardzo zasadnie – pojawić u każdego sceptyka. Skoro nie do końca działają leki, to jak ma pomóc psychoterapia?


Różnica między psychoterapią a farmakoterapią jest taka, jak między ściganiem podpalacza a gaszeniem pożaru – leki gaszą pożar, a terapia ściga podpalacza.


Psychoterapia poznawczo-behawioralna mówi, że podpalaczem jest nasz mózg i jego błędne oceny rzeczywistości. Tutaj znów kłaniają się jądra podstawne – leniwy mózg zdążył już pewne negatywne myśli pojawiające się w tych samych sytuacjach przerobić w nawyk, więc pożar wybucha automatycznie. Właściciel mózgu nie kojarzy wstępnie, że jego złe samopoczucie i szalejące emocje są ściśle związane z jego nawykami myślenia. Zwyczajnie nie słucha swojej mowy wewnętrznej, albo jeśli nawet ją słyszy, to nie zastanawia się nad nią, traktując swoje myśli często jak prawdę objawioną i niepodważalny fakt. W końcu są one w jego głowie od dawna lub „od zawsze”, a jądra podstawne (automatyka!) nie zastanawiają się aktywnie, czy ma to sens, czy nie, tylko działają na zasadzie akcja-reakcja (Widzę psa – Ugryzie mnie! - Lęk). Nie ma znaczenia, że w rzeczywistości ten „potwór”, które mnie potencjalnie ugryzie to york wielkości małego kota i odwagą myszy.
Dlatego pierwszym krokiem w terapii jest psychoedukacja i nauczenie się słuchania swojego monologu wewnętrznego. Pacjent, który słyszy swoją wewnętrzną mową, słyszy co, kiedy i w jaki sposób mówi do siebie, jak ocenia siebie, swoją przeszłość, przyszłość, ludzi, sytuacje, w jakich się znajduje itd. Jest zatem w stanie wychwycić negatywne myśli i zdystansować się do nich, zanim one „podłożą ogień” pod emocje i w całym organizmie „wybuchnie pożar”. Ma zatem możliwość kierowania swoimi myślami. Nawet, jeśli zdarzy się, że pożar wybuchnie, to – stosując znane techniki terapeutyczne – pacjent nie podsyca tego pożaru dalszymi negatywnymi myślami czy scenariuszami, tylko stara się zmienić swoje myśli i zmienia przez to emocje. Przez pewien czas (znów około 30 dni) kora czołowa aktywnie się tego uczy, a mózg wydatkuje na to mnóstwo energii. Ale ponieważ – jak już wiemy – jest leniwy i oszczędny – woli wytworzyć nowe nawyki i ponownie „zwalić” to na jądra podstawne.
Psychoterapia wpływa zatem na zmianę starych nawyków i zastąpienie ich nowymi – zamianę negatywnych myśli na pozytywne w starych sytuacjach. Dzięki temu w mózgu zmieniają się neuroprzekaźniki, które generują inne (pozytywne) emocje i uaktywniają inne hormony – dopaminę, serotoninę, endorfiny czyli hormony szczęścia. Pacjent zaczyna się lepiej czuć i – co więcej – sam potrafi zadbać o swoje dobre samopoczucie, potrafi je utrzymać i nim kierować. Staje się samowystarczalny i niezależny od terapeuty i leków 